Dawno, dawno temu, a konkretnie dwa lata wstecz, ogłoszono w naszej szkole projekt Erasmus+ dla nauczycieli. Na początku myśleliśmy, że jest to akcja tylko i wyłącznie dla nauczycieli języków obcych. Okazało się jednak, że w projekcie mogą brać udział wszyscy chętni do poszerzania swoich językowych umiejętności. Zadeklarowaliśmy chęć udziału, wybraliśmy język obcy, który chcieliśmy doskonalić i wtedy mogliśmy dokonać wyboru kraju, do którego mamy pojechać. Mobilność tego projektu polegała na dwutygodniowym wyjeździe na Matlę, Cypr, do Wiednia lub Irlandii, zajęciach w szkole językowej w tym kraju, poznawaniu kultury i sztuki oraz zwyczajów mieszkańców. Trzeba było poradzić sobie również
z problemami technicznymi typu: odwołany lot, zmiana terminu, zmiana kolejnego lotu. Finał był taki, że nasz samolot na Maltę leciał dopiero w pierwszym dniu kursu i pierwsze zajęcia online odbyły się na lotnisku. Nasz widok z laptopami i słuchawkami na uszach – bezcenny!
Dlaczego wybrałam Maltę? Cóż, uważam, że można uczyć się wszędzie… dlaczegóżby nie w tak pięknych okolicznościach przyrody! No nie codziennie mam okazję podziwiać różne odcienie morza, słuchać śpiewu ptaków, oglądać palmy i kaktusy ogromnych rozmiarów…Malta leży w strefie klimatu subtropikalnego typu śródziemnomorskiego,
z krótkimi, bardzo łagodnymi zimami, długim okresem z letnimi temperaturami oraz 300 dniami słonecznymi rocznie! To wyspa, na której można spotkać ludzi wielu narodowości, posługujących się różnymi językami. Maltański to język z grupy semickiej w ramach rodziny afroazjatyckiej. Jest spokrewniony z językiem arabskim, a dokładniej z dialektami zachodnimi języka arabskiego, szczególnie z dialektem tunezyjskim. Wiele zapożyczeń czerpał z języków włoskiego i angielskiego. Jest to jedyny język semicki zapisywany wyłącznie alfabetem łacińskim. Taką ciekawostkę można znaleźć w Wikipedii. Na Malcie są dwa języki urzędowe: maltański oraz angielski. Była to kiedyś kolonia angielska. Administracyjnie teraz jest to włoska wyspa, dlatego też ten język również tam się pojawia. Ale wróćmy do naszej przygody na Malcie.
Nasza szkoła nazywała się GV Malta. Zajęcia językowe odbywały się od poniedziałku do piątku. Razem z panią Justyną wybrałyśmy pobyt u rodziny goszczącej nas na Malcie. Dzięki temu miałyśmy większą możliwość ćwiczenia mówienia po angielsku, ponieważ codziennie po kolacji rozmawiałyśmy kilka godzin z naszymi opiekunami, często dowiadując się przy okazji wielu informacji o kraju, zwyczajach jego mieszkańców czy ciekawych miejscach do obejrzenia. Bo któż lepiej niż tubylcy wie, gdzie znajduje się maleńka, ukryta wśród skał, przepiękna, piaszczysta plaża czy gdzie można kupić najlepsze lokalne przysmaki, np. pastizzi (pikantne ciasto z serem ricotta lub puree z zielonego groszku), timpana (pieczone ciasto makaronowe zamknięte w cieście francuskim przyprawione pikantnym sosem pomidorowym), imqaret (smażone na głęboki tłuszczu wypieki napełniane nutami anyżu, liści laurowych lub daktylami).
Dużą uciążliwością na Malcie była konieczność noszenia maseczek wszędzie: wewnątrz i na zewnątrz. Przy temperaturze pomiędzy 32 a 42 stopni, poprzez maseczkę miało się wrażenie, że jest jeszcze cieplej.
Będąc w tak pięknym miejscu jak Malta, oprócz nauki języka angielskiego, oczywiście zwiedzałyśmy wyspę. Odwiedziłyśmy stolicę kraju – Valettę z przepiękną Konkatedrą Świętego Jana (St John’s Co-Cathedral), w której oprócz barokowych wnętrz można podziwiać obrazy Michelangelo Merisi da Caravaggio: „Ścięcie Jana Chrzciciela”, „Święty Hieronim Piszący”. Byłyśmy na wyspie Gozo z przepiękną cytadelą… Zachwycałyśmy się Miastem Ciszy – Mdiną, gdzie kręcono sceny do filmu „Gra o tron”. Tych wspomnień nikt nam nie odbierze.
Co przywiozłyśmy z Malty oprócz cudownych wspomnień i mnóstwa magnesików? Jaki ten wyjazd ma wpływ na naszą pracę? Wyjazd ten dał nam możliwość otwarcia się
i mówienia w języku angielskim, dał nam większą swobodę w „przemycaniu” angielskich słówek na lekcjach, które prowadzimy. Nawet w edukacji wczesnoszkolnej można dzieciom przy okazji wprowadzania kierunków świata, nazw dni tygodnia czy miesięcy, dołożyć słówka po angielsku. W czasie takich świąt, jak Dzień Języków Obcych, możemy dzieciom przybliżyć też kraj, który mieliśmy możliwość odwiedzić. Drodzy Państwo, nie oszukujmy się, że po dwóch tygodniach nauczyłyśmy się perfekcyjnie języka obcego. Ale wyjazd ten otwiera każdemu furtkę i pokazuje możliwości. Mam nadzieję, że nie był to nasz ostatni projekt językowy Erasmus+. W następnej edycji również zamierzamy w nim wziąć udział i już tworzymy projekt, który nam to umożliwi.
Małgorzata Wolińska